strażak
Dołączył: 24 Gru 2005
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Komprachcice
|
Wysłany: Pon 14:46, 28 Lip 2008 Temat postu: Wypadek w Jaworznie |
|
|
opis wypadku autor Marek Gladysz:
To miał być drugi lot Tadeusza w tym dniu, a trzeci w ogóle. Pierwszy
poleciałem ja. Warunki w tym dniu ani dobre ani uniemożliwiające latanie.
Pierwszy lot około godziny 15.45. Wiatr przy starcie pod skrzydło, siła 2-4 w
porywach do 6 m/s. Moj hol bardzo spokojny, lot taki sobie, bez większych
atrakcji ale spokojnie nie było. Generalnie jak w termiczny dzień. Tadeusz
poleciał jako drugi i podobnie jak ja spokojny hol, lot również bez żadnych
problemów. Po tym ja stwierdziłem że na razie nie lecę ponieważ nie ma
większych szans aby polatać dłużej a na późne popołudnie byłem umówiony na
PPG. Tadeusz po pewnym czasie stwierdził że poleci ponownie. Wiatr się nie
zmienił z tym że wiało dosyć stabilnie pomiędzy 3 a 4 m/s. Tadek został
podpięty. Start był prawidłowy. Skrzydło dobrze wstało, płynnie oderwał się od
ziemi. Na wysokości, według mojej oceny 20-30 metrów skrzydło dosyć mocno
odchyliło się do tył, prawdopodobnie na skutek silniejszego podmuchu wiatru /
w momencie startu rękaw zwiasał ok 45 stopni/ Dałem komendę na wyciągarkę do
wyluzowania liny co zostało wykonane. Dalej sekwencja zdarzeń przebiegała
szybko. Według mojej oceny skrzydło wychodząc do przodu nie zostało
odpowiednio przyhamowane co spowodowało niewielkie podwinięcie czołowe, a
nastepnie prawdopodobnie na skutek działania pilota przeciągnięte. Lina w tym
czasie zwisała pionowo w dół. Skrzydło reagowało gwałtownie. Najpierw
podwiniecie z lewej strony, dosyć szybko wyszło, a nastepnie po krótkotrwałym
napełnieniu się większej powierzchni skrzydła, podwinięcie z prawej, silny
skręt w kierunku podwinięcia i w takiej pozycji zetknięcie z ziemią. Pilot
próbował w ostatniej chwili wyrzucić zapas - na wysokości około 5 -10 metrów.
Zapas po prostu spadł na ziemię. Dobiegłem do Tadka. Nie oddychał, nie miał
wyczuwalnego tętna. Zdjałem mu kask, rozpiąłem na ile było to możliwe uprząż i
rozpocząłem reanimację. Najpierw sam później z pomocą kierowcy wyciągarki /syn
Tadeusza/. W między czasie został wezwany ambulans. Był po około 15 minutach.
Lekarz stwierdził zgon sugerując /jako jeden z możliwych/ zator płucny.
Wyjaśni to sekcja zwłok. Chcę zaznaczyć, że organizacja startu była właściwa.
Wszystkie osoby posiadały niezbędne uprawnienia, zachowana była łączność
radiowa. Działanie /oczywiście według mnie/ w trakcie zdarzenia jak i po było
takie jak powinno być. Jednak stało się..... Tadeusz latał od około dwóch lat.
Uprawnienia zdobył w roku ubiegłym. Od tamtego czasu latał kiedy było to
możliwe, dwa tygodnie temu wrócił z tygodniowego wypadu do Słowenii. Przyczynę
wypadku będzie badała jak to jest w takiej sytuacji Komisja Wypadków
Lotniczych. Dlatego nie będę mówił o tym co było według mnie jego przyczyną.
Opisałem jedynie fakty. Pogrzeb Tadeusza odbędzie się prawdopodobnie w
czwartek lub piątek.
Tadeusz był fanatykiem latania, kto wie czy nie najwiekszym z naszej grupy
znajomych. Na kilka dni przed wypadkiem wypowiedział życzenia bycia
skremowanym w przypadku gdyby coś mu się stało. Jego życzenie zostanie
spełnione..... Miłość żąda ofiary..... Oddał jej swoje życie... Był jednym z
nas... często takim samym narwańcem jak wiekszość, był rozsądny, a jednak
stało się......
Autor: "MG" <marek [link widoczny dla zalogowanych]>
Data: 28 lipca 2008 14:42:38
Post został pochwalony 0 razy
|
|